ZDJĘCIA (kliknij)
GFC
Drugi wyjazd na Bałkany, tym razem Serbia Partizan Belgrad. Paru
z nas było tam 2 lata temu, na Serbia - Polska, ale wtedy nie
zobaczyliśmy za dużo, po prostu serbscy kibice zbojkotowali ten
mecz.
Wyruszmy po południu w środę w 5 osób, jak zwykle pociągiem "za
friko". Około 20 - stej jesteśmy pod stadionem Żiliny. Tam
krótka integracja z ziomkami, po której wyjeżdżamy dwoma
autokarami do Belgradu ( nasz autokar miał klimę, video,
lodówkę, wc, widać poskutkowała interwencja w Splicie, ha,ha,
ha...)
W autokarze bardzo mała ilość alkoholu. Każdy z nas spał, a rano
przywitała nas serbska granica. Szybka odprawa, zero problemów i
od granicy jedziemy z "ogonem".
Zatrzymujemy się 10 km przed Belgradem, przed jakimś hotelem.
Tam zatrzynają się problemy : mamy czekać 3 godz. i dopiero
później możemy wjechać do Belgradu.
Szybka decyzja: jedziemy do Belgradu taryfami. Jesteśmy w
centrum Belgradu, stylowego, pokomunistycznego i bardzo
interesującego miasta. Jak przystało na kibiców, zamiast
zwiedzania zabytków, wybieramy sklepiki klubowe Partizana (Grobari)
i Crveny (Delije). Następnie jedziemy na stadion Crveny -
Marakana, tam foty i pamiątki.
Stamtąd ruszamy pieszo na stadion Partizana, gdyż oba stadiony
znajdują się blisko siebie. Tam znów foty. Jako że do meczu
zostało jeszcze kilka godzin jedziemy taryfa nad Dunaj.
Jemy dobry bałkański obiadek, krótka drzemka, wycieczka statkiem
po Dunaju i z powrotem pod stadion ( 2 godz. przed meczem)
Do 19-stej spacerujemy wokół stadionu, a później wbijamy się na
sektor. Tam jeszcze dołącza do nas Góral z dziewczyną) Żiliny
ok. 150 osób. Grobari w młynie ponad 7 tys. Doping dziwny: co
jakiś czas coś ryknęli konkretnie, a tak to przez cały czas
"nucili" cicho. O co chodziło nie wiem, ale fajnie słuchało się
tych melodyjnych długich pieśni. Mecz zakończył się wynikiem
1:1. Powrót do domu. Granicę przechodzimy "partizanckimi
ścieżkami" ha, ha,ha.......
Podsumowując wyjazd bardzo udany. Zobaczymy co pokaże Grobari w
Żilinie. Będzie na pewno bardzo ciekawie, a później Żilinka
przejdzie i znów wyjazd. Tylko kasy brak, a urlopu już nie ma,
poza tym żona też nie puści. Ale dla prawdziwego Górala nie ma
rzeczy niemożliwych.....Więc do zobaczenia.
Pozdrowienia: Brandy Boys Żilina, Disco Boys Żilina, TB, Fan
club Żilina, oraz Górali, którzy byli.
GFC ON TOUR
Cypisek
Gdy wracaliśmy z Chorwacji już przed Ziliną było wiadomo z kim
zagrają w kolejnej rundzie nasi słowaccy przyjaciele. Okazało
się, że będzie to Partizan Belgrad. Zawsze jarałem się takimi
ekipami jak Torcida czy Partizan. Już w autokarze było wiadomo,
że takiego wyjazdu do Serbii na Partizan nie można opuścić.
Naszą góralską eskapadę rozpoczynamy w 5 osób w środę po 16.00.
Do Ziliny pomykamy sobie pociągiem za free. W Zilinie jesteśmy
przed 20, udajemy się do hokejki i tam umacniamy zgodę
Z Ziliny wyjeżdżamy przed 22. Podróż mija spokojnie i w miarę
szybko, odległość dużo mniejsza niż do Splitu. Podróż bez
ekscesów alkoholowych, można powiedzieć zapanował szyk i
elegancja
Ku naszemu zdziwieniu odprawa na serbskiej granicy odbyła się
bardzo szybko i bezproblemowo. Dojeżdżamy do Belgradu i na
przedmieściach policja oznajmia, że musimy sobie tam trochę
poczekać zanim puszczą nas do centrum. Zamiast się obijać,
postanowiliśmy działać, przecież nie będziemy stać w miejscu i
czekać, aż łaskawa policja nas puści. Szybka reakcja i do
centrum śmigamy taryfą. A więc „zwiedzanie” Belgradu zaczynamy
od… sklepiku klubowego Grobari. Fajny klimat sklepiku, położony
w przejściu podziemnym. Zakupujemy co trzeba i obieramy kolejny
cel, tym razem był to sklepik lokalnego rywala, a mianowicie
sklepik ekipy Delije – Crvena Zvezda, który jest oddalony od
sklepiku Grobari ok. 2 km. Był to oficjalny sklepik klubowy. Nie
spełnił naszych oczekiwań i podążamy dalej w kierunku stadionu
Marakany, właśnie tam znajduje się sklepik fanatyków Crveny
Zvezdy. Na stadion Marakny jedziemy tramwajem. Tam mamy większe
pole do popisu, sporo ciekawych pamiątek fanatyków Delije.
Chwila przerwy, trzeba było porobić kilka fotek
Kolejnym obranym celem był stadion Grobari, który jest oddalony
kilka minut drogi. Mało jest takich miast gdzie stadiony rywali
znajdują się w tak bliskiej odległości od siebie. Oczywiście nie
obyło się bez sesji zdjęciowej
Zarówno stadion Partizanu jak i Crveny znajdują się w biednych
dzielnicach, ta biedota rzuca się w oczy z daleka, stare
kamienice, jakieś przybudówki z blachy, wszystko wymalowane
jakimiś napisami. Nie ma co nawet porównywać Splitu z Belgradem,
tutaj widać co komuna zrobiła z krajem. Na ulicach mijaliśmy
sporo żebrzących ludzi.
Do rozpoczęcia spotkania zostało jeszcze sporo czasu, więc
trzeba było sobie go jakoś umilić. Taryfą udaliśmy się nad brzeg
Dunaju, na miejscu zamawiamy tradycyjny serbski obiad.
Oczywiście nie skończyło się na tym. Trzeba było popływać po
rzece
więc ogarniamy rejsik po Dunaju, aż w końcu wylądowaliśmy na
małej wysepce, sporo Serbów umila sobie tam czas, a nas wzięło
na krótką drzemkę
Nadszedł czas na powrót pod stadion Grobari. Tam jesteśmy już
dwie godziny przed meczem, dwóch z nas wchodzi na stadion,
reszta zwiedza i piwkuje w okolicach stadionu. Na miejscu
dołącza do nas jeszcze jeden Góral z dziewczyną.
Czas na mecz. Jesteśmy już w komplecie i czekamy na rozpoczęcie.
Z minuty na minutę sektor Grobari zapełnia się. Było ich ok. 7
tys. Nie prezentują żadnej oprawy. Jedynie machają cały mecz
dużymi flagami na kijach. Płot konkretnie oflagowany. Co do
samego dopingu… Nie było takiego pierdolnięcia jak na Hajduku,
było bardziej melodyjnie. Kilka razy konkretnie rykli, a tak to
spokojnie wysławiali swój Partizan. Podobało mi się to. Widać,
że Serbowie mają inny klimat na trybunach niż Chorwaci. Mogłem
zobaczyć również bałkańską radość po strzeleniu bramki, tego
właśnie brakło w Splicie. Kolejny raz przekonaliśmy się jaki
fanatyzm drzemie w tych ludziach, jak żyją samym meczem, coś
pięknego i nie do opisania słowami. Ziliny ok. 150 osób. Powrót
z tego wyjazdu bardzo ciekawy i góralski. Z Cadcy trzeba było
się jakoś dostać do Zwardonia. Słowackim PKSem udało się
dojechać do Skalite. Czyli połowa droga za nami, resztę trzeba
było przebyć partizanckimi ścieżkami. Takiego powrotu dawno nie
było
W Zwardoniu pakujemy się do pociągu i wracamy do Żywca.
Zobaczymy jak się zaprezentuje Partizan w Zilinie, z pewnością
będzie na co popatrzeć.
Teraz przydałoby się jakoś podsumować ten wyjazd. Co tu dużo
pisać zarówno na Hajduku jak i teraz w Belgradzie było –
zajebiście. Udało się zaliczyć mecze dwóch poważnych ekip, fajna
odskocznia od okręgówki. Z tego miejsca pozdrawiam wszystkich
uczestników wyjazdu w szczególności Górali, z którymi
podróżowałem
GÓRAL ON TOUR.
|